1.Dom
Fragment 1
Bezpieczne przywiązanie jest podstawową potrzebą emocjonalną człowieka, od której zależy jego dalsza zdolność do budowania poczucia bezpieczeństwa. Zatem kształtowanie poczucia bezpieczeństwa zależy od gotowości rodziców do reagowania na potrzeby dziecka. Pojawia się tutaj pytanie:
czy tylko od tego? Odpowiedź brzmi: nie.
Bezpieczna więź jako fundament jest niezbędną podstawą w drodze do budowania poczucia bezpieczeństwa. Nie będzie jednak fundamentu, jeżeli nie będzie osób, które go wyleją. Tymi osobami są rodzice. Jaki będzie ten fundament, zależy także od materiału, z którego zostanie wylewany. Ten materiał to cechy biologiczne dziecka, z którymi przychodzimy na świat, a dokładnie: temperament. Myśląc o małych dzieciach, szczególną uwagę zwraca się na jeden z jego wymiarów: reaktywność emocjonalną. Im wyższa reaktywność, tym niższa odporność emocjonalna i wyższa tendencja do silniejszego reagowania na bodźce, a co za tym idzie – możliwość utraty poczucia bezpieczeństwa. Reaktywność oznacza, że „czujemy bardziej”. Różnice w cechach temperamentu możemy zaobserwować już u niemowląt. Są dzieci, które do zaspokojenia potrzeby bezpieczeństwa potrzebują naprawdę niewiele. Są również dzieci, których ukojenie do snu jest niczym wspinaczka na
Mount Everest, a dźwięk dzwonka do drzwi wywołuje silny niepokój. Zdarza się, że rodzice stają na rzęsach, a i tak dziecko odczuwa zagrożenie płynące ze świata i reaguje napięciem na najmniejszy bodziec. To ważne, by pamiętać, że nadreaktywność dziecka na dźwięki, trudności z ukojeniem, silna potrzeba bliskości, trudności z odkładaniem dziecka do łóżeczka z reguły nie wynikają z braku wiedzy, doświadczenia, bycia „lepszą czy gorszą matką” – zazwyczaj jest to wynik biologii.
Czy to oznacza, że u dziecka, u którego obserwujemy cechy reaktywności emocjonalnej, nie wytworzy się bezpieczne przywiązanie? Czy to oznacza, że jest z góry skazane na życie w niepokoju? Nic z tych rzeczy. Dziecko z tzw. wymagającym temperamentem może czuć się bezpiecznie i stworzyć z rodzicem zdrową, bliską więź, jednak zaspokojenie potrzeb takiego dziecka i zbudowanie bezpiecznego przywiązania będzie wymagało od rodzica więcej zaangażowania, wiedzy, siły i elastyczności. Dziecko z temperamentem o wyższej reaktywności może w przyszłości nie wykazywać jakichkolwiek przejawów wzmożonej lękliwości. Potwierdzają to badania profesora Jerome Kagana – psychologa, który większość swojej kariery poświęcił badaniom nad temperamentem. Wykazał on, że około 10–20%
ludzi rodzi się z silną, negatywną reakcją na nieznane, to oznacza, że dłużej się adaptują, potrzebują więcej wysiłku, by poczuć się bezpiecznie. Śledził on losy badanych osób z powyższym temperamentem od dzieciństwa do dorosłości. Część z nich w przyszłości rozwinęła takie cechy, jak: nieśmiałość, wzmożoną lękliwość, zahamowanie i zaburzenia lękowe, część natomiast nie przejawiała powyższych cech (oraz jakichkolwiek zaburzeń lękowych). Co było przyczyną? Unikanie, na które wpływ miało zachowanie rodziców. Dzieci o temperamencie reaktywnym unikały nowości, przez co nie miały możliwości oswojenia tego, co nieznane i nabycia doświadczenia, że radzą sobie z nieznanym. Gdy oddziaływania rodziców pogłębiały unikanie (czyli rodzice przyjęli postawę chroniącą przed wszelkim zagrożeniem), dzieci w dorosłości rozwijały cechy nadmiernej lękliwości, często pojawiały się u nich również zaburzenia lękowe. Gdy rodzice dostosowali wyzwania, skroili je na miarę dziecka i krok po kroku empatycznie wspierali w doświadczeniach (pozwalając także na porażki), dzieci nie rozwinęły jakichkolwiek trudności. Kluczem znów była elastyczność rodzica.